niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 2

-O, Rose, wstałaś. Poznaj proszę True, moją drugą córkę...

On powiedział drugą córkę czy to z moimi uszami jest coś nie tak? Parzyłam to na niego, to na dziewczynę, która już siedziała przodem do nas.
-Zechcesz mi wyjaśnić jakim cudem dowiaduję się o tym teraz?! Do cholery, chyba powinnam wiedzieć, że mam siostrę! Nie uważasz?! - byłam tak wściekła jak jeszcze nigdy. True musiała najwyraźniej to wyczuć, bo podniosła się i patrzyła na nas dziwnym wzrokiem. - Zostawiłeś mnie i matkę same, zrobiłeś sobie drugie dziecko i nawet nie raczyłeś nas o tym poinformować! Co, myślałeś, że się nie wyda?!
-Rose, uspokój się. Słyszysz? Rose, gdzie idziesz? - krzyczał za mną, ale ja miałam go gdzieś. Wyszłam z domu, a w moim wnętrzu aż się gotowało ze złości. Jak on mógł? Czemu nie powiedział? Szłam przed siebie. W sumie nie wiedziałam dokąd zmierzam. W ogóle nie znam Nowego Jorku, jest to dla mnie zupełnie nowe miejsce, w którym trudno jest mi się odnaleźć.  Ze zrezygnowaniem usiadłam na krawężniku w parku. Nie chciałam opuszczać Londynu. Tam było, jest i będzie moje miejsce. Tam jest mój dom. Dookoła słychać było świergot ptaków, śmiech małych dzieci oraz ich krzyki. Dorośli siedzieli na ławeczkach i rozmawiali bądź czytali książki, a ja? Ja siedziałam sama, czułam jak łzy napływają do moich oczu. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam głowę w tył, ale jedyną osobą, która na mnie patrzyła był kurator. Jego wzrok był dziwnie przenikliwy, tak jakby myślał, że wyjmę spod swetra pistolet i zastrzelę wszystkich dookoła. Właśnie za taką uważano mnie w Londynie.  Wszyscy mnie tam znali i uznawali za seryjnego mordercę, którym wcale nie byłam. Nienawidziłam tego, kto wpakował mnie w to gówno. Co ja im wszystkim zrobiłam? Nie wiem. Myśląc nad tym wszystkim doszłam do wniosku, że w sumie nie jest tu tak źle, dlatego że nikt mnie nie zna, ale to i tak nie zmienia faktu, że chcę wrócić do Londynu. Pociągnęłam nosem, po czym przetarłam rękawem mokry policzek.
-Czemu taka piękna istota płacze? - usłyszałam nad sobą, więc podniosłam wzrok. Nade mną stał farbowany blondyn, który uśmiechał się do mnie przyjacielsko.
-Laski z Nowego Jorku lecą na takie teksty? - zapytałam, a on usiadł obok mnie. Czuć od niego było wodą toaletową Calvin'a Klein'a. Całkiem ładną wodą toaletową.
-Nie wiem, jesteś pierwsza, na której próbuje takie teksty. - uśmiechnął się i dał mi kuksańca w bok. Co on sobie myśli? Znamy się może dwie minuty, a on już zachowuje się jakby był moim najlepszym przyjacielem. 
-Możesz mnie łaskawie nie dotykać? - zapytałam przez zaciśnięte zęby. Blondyn odrobinę się speszył, ale po chwili znów miał na twarzy uśmiech. - Coś nie tak z twoją głową? Masz jakieś problemy?
-Ja, nie. Ale ty chyba tak. Chciałem cię tylko poznać. 
-Szkoda, że ja nie miałam takich planów. - powiedziałam i zostawiłam speszonego chłopaka samego na krawężniku. Błądziłam bez sensu po Nowym Jorku, gdy w końcu zdałam sobie sprawę, że nie wiem jak wrócić do domu. Rozglądałam się wokół, a mijający ludzie patrzyli na mnie jak na idiotkę. Wzięłam głęboki oddech i poszłam przed siebie. Na moje szczęście zapomniałam z domu komórki, więc żadnego połączenia z ojcem. Usiadłam na ławce w jakimś parku, w którym śmierdziało czymś, czego nie potrafiłam nazwać. Wtedy ją zobaczyłam. Blondynkę z salonu mojego ojca. Zmogłam się w sobie i podeszłam do niej.
-True, tak? - w odpowiedzi kiwnęła głową. - Masz komórkę? - po raz kolejny pokiwała głową. Wyciągnęłam rękę przed siebie, ale dziewczynka nie zrozumiała. Nawet nie wiem ile ona ma lat.
-Wiedziałam, że będziesz mnie potrzebować. - powiedziała, po czym wyciągnęła telefon z małej, brązowej torebki, którą miała zawieszoną na ramieniu. Popstrykała coś na dotykowym ekranie i schowała urządzenie z powrotem. - Tata zaraz przyjdzie. Lepiej wymyśl coś sensownego. Jest wkurzony. - ostatnie dwa słowa wyszeptała. Żadne, głupie dziecko nie będzie mi mówiło co mam robić. Zmierzyłam ją zmrokiem i odeszłam do wyjścia z parku. W oddali zauważyłam ojca, który zmierzał w moim kierunku z niezbyt fajną miną.


-Weź mnie puść! - krzyknęłam i próbowałam wyrwać się z uścisku ojca, który, trzymając mnie za ramię , ciągnął moją osobę w stronę mieszkania.
-True, cukiereczku, idź na górę. - powiedział do blondynki przesłodzonym głosikiem, a ta zaraz pobiegła po schodach podśpiewując pod nosem jakąś denną piosenkę. Ojciec pchnął mnie na kanapę.
-To bolało. - powiedziałam i wygonie usadowiłam się na miękkim meblu. 
-Słuchaj smarkulo. Chciałem by miły, ale ty mi tego nie upraszczasz. Jeszcze raz odwalisz takie coś to zobaczysz na co mnie stać. - to już nie był ten sam człowiek co przed moim zniknięciem. Szczerze to się go bałam, ale nie chcąc mu tego pokazać zaśmiałam się, po czym wstałam.
-Ja się nie prosiłam żeby tu przyjeżdżać. - powiedziała i chciałam odejść, ale nie było mi to dane, bo tata pchnął mnie z powrotem na kanapę.
-Ja też. I wcale mi tu nie odpowiadasz. Pamiętaj - jeszcze raz to matka się zdziwi jaką cię zobacz. - powiedział i odszedł zostawiając mnie przestraszoną. Wstałam i cichym krokiem przeszłam do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym zsunęłam się po nich. Teraz się okazuje, że mój ojciec jest tranem, który mi grozi. Zdecydowanie lepiej być nie mogło. Chwyciłam się za skronie, a głowę przyciągnęłam do kolan. Zaczęłam płakać. Czemu moje życie musi być takie do dupy? Czemu wszyscy są przeciw mnie? Dlaczego? Co ja im wszystkim zrobiłam? Przecież to ja jestem ofiarą. To mnie wpakowano do poprawczaka za coś, czego nie zrobiłam. Ale ilekroć to sobie powtarzam czuję się jeszcze gorzej. Psycholog, który zajmował się mną w poprawczaku powiedział "Przyznaj się. Ukrywanie prawdy w niczym ci nie pomoże, bo i tak tu jesteś."
Przez to wszystko zaczynałam się przekonywać, że to faktycznie ja zabiłam Lucas'a, ale potem, gdy leżałam pośród czterech, szarych ścian uświadamiałam sobie, że to nie ja, a ktoś chce mojej zagłady, więc nie mogę się poddać. Tak też musi być tym razem. Przecież jest kurator. Jeśli ojciec mnie pobije czy coś pójdę do niego i opowiem wszystko. Ale znając moje szczęście to i tak mi nie uwierzy. Popatrzyłam przez okno na ciemne niebo, na którym świeciły miliony błyszczących gwiazd. Otarłam łzy z policzka.
-Co ja ci do cholery zrobiłam, że tak mnie nienawidzisz? - wyszeptałam.


__________________________________


Siemeczka ludziska! Zdaję sobie sprawę jak długo mnie tu nie było, ale wiecie... brak weny i tak dalej. No to mamy drugi rozdział. Jest dłuższy od poprzedniego co mnie cieszy, nawet nie wiecie jak bardzo. Mam nadzieję, że już każdy taki będzie. :) A tak korzystając z okazji to chciałam Was serdecznie zaprosić na mojego drugiego bloga: Wykończeni psychicznie, gdzie znajduje się historia Freya'i, którą nękają głosy. Wiecie, trudny temat, którego ja - głupia - się podjęłam. Nie przynudzam już i zachęcam Was do czytania i komentowania. A i mam prośbę. Mianowicie: pomóżcie mi jakoś rozgłośnić tego bloga, oczywiście za wszelką pomoc się odwdzięczę.

Pozdrawiam, Effey.

9 komentarzy:

  1. Kurczę, pierwszy raz widzę takiego bloga! Biedna Rose, rzeczywiście ma kiepsko w życiu. Poprawczak, ojciec najprawdopodobniej despota i bokser. Jestem niezmiernie ciekawa dalszego ciągu tej historii. No i oczywiście lecę na Twojego nowego bloga . Zostawiam także adres do siebie.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O yeeeach! Nawet nie wiesz jak tęskniłam.! :D Codziennie wchodziłam patrząc czy jest drugi rozdział. :))
    Współczuję Rose, ojciec jest jakiś psychiczny moim zdaniem. o.o Jak można tak potraktować WŁASNĄ CÓRKĘ?! -.-
    Aa..a.a blondynek, czyżby Niall? :D
    czekam na nn :*

    zapraszam do siebie: http://wake-up-your-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Rose :/
    Jak jej własny ojciec może ja tak traktować? Współczuje jej.
    Czytałam już poprzednie rozdziały i z niecierpliwością czekałam na kolejny. Strasznie się ucieszyłam jak zobaczyłam go.
    Jednak zauważyłam kilka literówek w drugiej części (w tej co jej ojciec jest jakiś psychiczny - przepraszam za to wyrażenie).
    I jeszcze jedno: "Zmierzyłam ją zmrokiem i odeszłam do wyjścia z parku." --> czy przypadkiem nie powinno być "zmierzyłam ją wzrokiem..."?
    Przepraszam za czepianie się, ale pomyślałam, że wolałabyś wiedzieć, że coś jest nie tak. Nie chciałam Cię tym urazić. Jednak jak się tak stało to bardzo, bardzo przepraszam.
    Pozdrawiam gorąco xoxo
    my heart takes over

    Zapraszam na mojego bloga:
    ride--or-die.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko znalazłam tego bloga przez przypadek i o ja !
    Jest zawalisty ! ;) Strasznie się cieszę, ze go znalazłam ;*
    świetna historia tej dziewczynny ;) Wgl swietne opowiadanie ;)
    Rozdział genialny i mam nadzieję, że nie długo będzie następny :D
    Będę czekać z wielką niecierpliwością :D
    ♥♥♥

    Zapraszam ;D
    http://justgivemeafreelove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłam tutaj nie dawno i od razu wszystko przeczytałam. Piszesz cudownie masz świetny styl a co najważniejsze fabuła strasznie wciąga ;)
    http://angels-demons-heaven-hell.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie nowy rozdział : http://wake-up-your-love.blogspot.com/ zapraszam :*

    dalej czekam na następny rozdział :))

    OdpowiedzUsuń
  7. G E N I A L N I E piszesz !
    podziwiam cię =)
    czekam z niecierpliwością na nn ^^
    Pozdrawiam ;**
    ~~Evixx :3

    OdpowiedzUsuń
  8. w dalszym ciągu czekam na nowy rozdział ;*

    zapraszam: http://wake-up-your-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny rozdział !!! Czekam na kolejny !!
    Z wielką niecierpliwością ! :)

    OdpowiedzUsuń